Takie tam dyrdymały
Pąkiem zielonym,drzemiąc nieświadoma
swych barw i zapachów skrywanych.
Jak kwiat w ogrodzie kochanka
cierpliwie pielęgnowana.
Czekałaś w porannych mgieł oparach.
mocząc bose stopy w kroplach chłodnej rosy.
Tego magicznego dotyku jego rąk nerwowych
i spoconych.
Błądzących po jeszcze nie znanych zakamarkach
twego ciała.
Szeptu zaklęć tajemnych,szeptanych niepewnie
i po cichu.
Spojrzeń wstydliwych.
Z ust gorących pocałunków kradzionych.
To cię do życia budziło.
Tego się domagałaś,choć ni słowem nie wspomniałaś.
Piersi nabrzmiałe do pieszczot i pocałunków jego oczy
namawiały.
Twe łono rozbudzone,falując z pełnymi wargami,
pełne nieznanych zapachów szukało swego spełnienia.
Mrucząc miłosne melodie,błądząc po jeszcze nieznanym
jego ciele.
Szukałaś w jego oczach odpowiedzi.
Kochany ,jak to będzie? Kiedy? Już?
Zniecierpliwiona ponaglałaś,już dłużej nie mogę.
Prędzej,pośpiesz się,zaraz eksploduję.
Wskakuj że już czym prędzej i odpalaj,
bo nie ręczę za siebie
LM16